-Też widziałeś ostatnio coś latającego niczym ptak po
nieboskłonie?
-Owszem, wiele metalowych ptaków. Tak nazwała to moja
małżonka.
-Metalowe ptaki? Nie nie przyjacielu. Moim zdaniem to są
kule. Widziałem jak coś z takiej wysiadło niedaleko dymiącej góry. Może Cesarz
wymyślił w swej mądrości nową broń?
-Przydała by się takowa, ponieważ ci barbarzyńcy znad
zimnego morza są coraz zuchwalsi. Czy wiesz, że dwa dni temu podeszli pod mój
dom? Dobrze, że patrol akurat przechodził, ponieważ byłoby źle.
-Wybacz przyjacielu lecz muszę wracać do pracy. Fascynująca
historia, zaprawdę. Ci „germanie” podobno zostali wykorzenieni przez naszą
wspaniałą armie. Zawszę zostaną niedobitki. Lecz zaprawdę muszę wracać.
-Ja również, liczby nie zapiszą się same. Bywaj.
Miesiąc później.
Ta planeta była idealna. Cywilizacja niemogąca stawić nam
oporu. Nasze sondy przysyłały bardzo obiecujące informacje, zasoby naturalne na
tym świecie bardzo nam odpowiadały. Inwazję rozpoczęliśmy tradycyjnie,
lądowanie w większym skupisku form życia i szybka eksterminacja. Upadało miasto
za miastem. O dziwo planeta nie wydawała się żywa, fauna i flora miały się w
jak najlepszym porządku tylko planeta.. nie mogliśmy nawiązać z nią kontaktu.
Nie broniła istot na niej mieszkających. Nasza rasa podbiła już dziesiątki
światów i każdy bronił swoich rdzennych mieszkańców. Doświadczenie mówi, że jak
coś wyrywa się rutynie, coś pójdzie nie tak.
Prymitywna broń miotana jakiej używały te istoty nie mogła
nawet zarysować lakieru naszych powłok. Na jedną formacje bojową wystarczył
nasz jeden żołnierz. Ta wojna była inna, wszystkie rasy z którymi walczyliśmy w
obliczu zagrożenia jednoczyły się, tu niedawno rozegrała się dziwna scena. Z
jednej strony my atakowaliśmy jakąś armie, w połowie walki z drugiej strony
armie zaatakowała inna armia. To było dla nas nie do pomyślenia i honorowo
wycofaliśmy się z walki. Oni pomogli nam wygrać wojnę.
Dwa lata później.
Planeta zaczęła przystosowywać się już do naszej rasy, trawa
została zamieniona na szary piach. Drzewa obrosły naszą czerwoną skorupą a woda
w większości wyparowała zostawiając po sobie nieskończone połacie soli. Planeta
nie protestowała, wszystko wskazywało na to, że odkryliśmy pierwszą planetę bez
samoświadomości. Musimy to dokładniej zbadać.
Świat był ciemny i zimny. Z łatwością przystosowywaliśmy
klimat do siebie. Planeta nie stawiała oporu. Niebo z niebieskiego stało się
czarne i zasnute dymem, jeszcze nie w całej atmosferze, zostało kilka miejsc
niedotkniętych zmianą. Tam prawdopodobnie ukrywa się rdzenny gatunek. Życie
biologiczne jest pomyłką, błędem wszechświata. Nie ma prawa istnieć.. wątły, mokry
organizm o małej gęstości nie ma szans przetrwać. Biologiczny procesor, przez
uczonych zwany mózgiem, ma ograniczone możliwości. Nie może połączyć się z
innymi „mózgami” nie mogą komunikować się węzłem, tak jak my. To nie ma sensu.
Są jak wirusy. Tańcząca forma biologiczna, nie ważne co zrobi i tak zniknie.
Rozłoży się i zniknie. Jak to może działać? Jaki to ma sens? Na każdej
planecie, którą opuszczamy zaczyna rosnąć od nowa. Nowe formy biologicznej
materii które umrą i niknął. Wrócimy tam. Po co im to? Jeden z uczonych
określił ich jako „wspomagaczy dysymilacji cyklu świadomości planety” ale ta
planeta jest martwa. Nie jest świadoma swojego istnienia. Jak i po co powstali?
Cztery lata później.
Wszystkie rdzenne gatunki na tej planecie zostały zastąpione
przez ich mechaniczne odpowiedniki. Czujemy, że planeta zaczęła się buntować.
Przez orbiton nie zarejestrowaliśmy najmniejszego przejawu samoświadomości.
Wulkany zaczęły wybuchać jeden po drugim wyrzucając w atmosferę planety
miliardy zarodników. Planeta broniła swoich mieszkańców. Nigdy nie spotkaliśmy
się z taką formą kontrataku. Ze wszelkich sił staraliśmy się zatrzymać wybuchy
oraz trzęsienia. Nasza technologia sprawdzała się znakomicie. Organiczne życie
nigdy nie byłoby w stanie stworzyć czegoś takiego jak „Niszczyciel planet”.
Wysysał z nich świadomość. Niezupełnie, zawsze musi zostać molekuła, lecz po
użyciu tej broni planeta przestawała walczyć.
--------
Obca flota pojawiła się na skraju układu, będą tutaj w
przeciągu czterech dni. I co z tego? Pokonywaliśmy wiele ras organicznych,
bardziej rozwiniętych. Zniszczyliśmy nawet rasę, która władała pięcioma
układami. Ich technologia wygląda na lepszą. Możemy mieć kłopoty. Zaatakujemy
ich na wysokości planety gazowej posiadającej wielkie pierścienie.
-Kapitanie, udało nam się znaleźć maszyny. Niszczą kolejną
planetę.
-Da się ją ocalić? Zostało coraz mniej światów takich jak
nasz. Musimy walczyć o każdą iskrę życia.
-Planeta wydaje się jeszcze zdatna do życia, zanotowano
aktywność biologiczną.
-Jaka rasa tam mieszkała?
-Ludzie.
-Ludzie, gatunek który wygląda tak samo jak my. Słabsi,
głupsi ale tacy jak my. Musimy ocalić tą planetę i przywrócić na niej ludzkość.
-Tak jest. Maszyny zaczynają atak na wysokości Saturna.
-Zniszczyć ich. Rozkaz. Ich mechaniczne korpusy mają
anihilować!
-Przyjąłem. Graj muzyko.
W przestrzeni rozpoczęła się bitwa. Statki niszczyły się
nawzajem. Próżnia wypełniona była metalowymi częściami silników, układami
ruchowymi, kończynami, krwią, flakami.. można by wymieniać w nieskończoność.
Maszyny zostały zniszczone, w tej części galaktyki już ich
nie było, ale problem pozostał. Gdzie indziej nadal niszczyły planety
zamieszkałe przez istoty biologiczne. Obrońcy o tym wiedzieli, ale teraz
musieli zająć się Ziemią. Gdy wylądował pierwszy statek, zobaczono zgliszcza.
Nie zostało ani jedno drzewo, nie stał nawet kamień na kamieniu. Po powierzchni
biegały mechaniczne stworzenia. Wszędzie było ciemno, zimno i sucho. „Czego oni
chcą. Czemu niszczą każdy napotkany świat?!” krzyknął jeden z obrońców.
-Wiesz, moim zdaniem maszyny czują się lepsze bo powstały
równo z wszechświatem. A my musieliśmy ewoluować. Szczęśliwy zbieg
okoliczności, dzięki niemu istniejemy.. a maszyny? A maszyny po prostu miały
powstać.-naukowiec odpowiedział ze smutkiem- taka chyba kolej rzeczy. Ledwo co
powstaliśmy a wszechświat już daje nam po łapach.
-Tak, masz racje. Posprzątamy ten syf, przywrócimy gatunek
ale co dalej? Oni znowu tu przylecą.
-Zanim informacja o tym, co tu się stało dotrze do ich
najbliższego oddziału, ludzie zdążyliby wyewoluować i wyginąć klika set razy.
Tylko zaczną sami wysyłać sygnały, które przypadkowo ktoś usłyszy. Tak jak
każda inna rasa.
-Zostawmy im wiadomość w innym gwiazdozbiorze, wyśle się
automatycznie jak ich sygnały do niego dotrą. To może dać im czas.
Trzy tysiące lat później.
Ziemia została oczyszczona z
maszyn a klimat powrócił do poprzedniego. Rasa wybawców przywróciła gatunek
ludzki. Była na takim samym stopniu rozwoju jak przed inwazją. Technologia
potrafi dokonać cudów. Wszystkie oddziały naprawcze zniknęły z Układu
Słonecznego. Dali szansę na spokojny rozwój ludzkości.
Dziesięć tysięcy lat później.
-To coś niesamowitego! Musi pan to
zobaczyć! Dostaliśmy wiadomość z gwiazdozbioru Centaura!
-Jednak nie jesteśmy sami.
Wiedziałem! Nie mogliśmy być jedynymi żywymi istotami we wszechświecie! –badacz
nie ukrywał entuzjazmu.
-Za 3 dni wiadomość zostanie
rozkodowana.. to kilka giga informacji.
Trzy dni później.
Wszyscy milczeli. Nikt nie odważył
się powiedzieć najcichszego słowa. Wszyscy stali jak sople lodu. Wiadomość
zawierała film z czasów wojny o Ziemie. Cały proces odzyskiwanie genomu
człowieka oraz wygląd Maszyn z którymi walczyli wybawcy. Film był niemy, poza
nim w wiadomości był tekst ważący kilka kilobajtów. Po przetłumaczeniu brzmiał
on „Jeśli nie chcecie powtórki to uciszcie się. My możemy już nie istnieć”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz