Byłem artystą, malowałem skromnie
Byłem artystą, czułem obecność
Byłem artystą, wokół ludzi
Byłem artystą, wylewałem żale
Byłem artystą, pisałem ręcznie
Byłem artystą, tworzyłem sam
Byłem artystą, miałem dość
Byłem artystą, uczyłem się
Byłem artystą, całkiem sam
Byłem artystą, obwód koła
Byłem artystą, chodziłem tam
Byłem artystą, ignorowali mnie
Byłem artystą, niszczyli mnie
Byłem artystą, obrazy złe
Byłem artystą, malowałem je
Byłem artystą, czułem je
Byłem artystą, one mnie
Byłem artystą, :)
- Szybko!
Chodź tu! Musisz coś zobaczyć. – głos zza drzwi.
- Lepiej Ty
chodź tutaj. Znalazłem coś. – policjant odłożył skrawek papieru na parapet – to
chyba list pożegnalny.
- Pie*dol
ten list, mamy ciało. Chyba nie jedno. Idziesz!?
- Ja pie*dole,
kto kończy list uśmiechniętą buźką? – policjant powiedział sam do siebie,
gestem kazał podejść technikowi. – Masz to zabezpieczyć i zanieść do
grafologa.. i najlepiej do jakiegoś, nie wiem, polonisty. Jutro mam mieć na
biurku raport! Kto to napisał i co autor tego „dzieła” miał na myśli.
- Dobrze.
Wszystko będzie gotowe. – technik sfotografował list i wrócił do pracy.
Policjant
wszedł do pokoju obok, to co zobaczył było okropne. Pokój oblepiony gazetami i
folią aluminiową, wszędzie plamy krwi widoczne w ultrafiolecie i bez niego. Na
podłodze leżały zwłoki, na pierwszy rzut oka nie było wiadomo ilu było tam
denatów. Ciała były poćwiartowane a większe kawałki dziwnie zdeformowane.
Jedyne okno w pokoju było zasłonięte firaną zrobioną z folii aluminiowej. Na podłodze,
koło stosu zwłok policjant zauważył kamerę, działała cały czas.
- Ten zj*b
to nagrywał. Chłopaki z instytutu będą mieli zabawę. Zdjęcia zrobione? To
zbierać to wszystko. – policjant założył rękawiczki – A ja poszukam odcisków.
- Nic nie
ma, wszystko sprawdziłem, nie ma odcisków. Może sprawca leży między ofiarami..
wiesz nie wiadomo czyja ręka jest czyja. – zaśmiał się cicho – Tak wiem,
nieśmieszne. Zanim to wszystko zbierzemy i zawiniemy do instytutu to minie
trochę czasu. Niech pan jedzie do domu, odpocznie.
- Mam jechać
do domu jak jakiś chory psychol..
- Tak.
Zmęczony pan go nie złapie. – klepną policjanta w ramie i podszedł do ściany –
Tu na pewno jest jeszcze jedno pomieszczenie. Proszę iść, naprawdę. Poradzimy
sobie.
- Może masz
racje.. tak między nami, za dużo filmów oglądałeś. Ukryte pomieszczenie. Pewnie
trzyma tam, nie wiem, bombę albo patrzy jak robisz z siebie debila. –
powiedział z przekąsem – jak chcesz to szukaj, może znajdziesz.
- Tak, ma
pan racje. Ukryte pomieszczenie haha. Życzę miłej nocy, proszę pozdrowić żonę..
i niech pan jej nie mówi co pan widział, ostatnio jak przyszła na posterunek to
psycholog uciekł oknem.
- Dobrze nie
powiem – uśmiechnął się – do widzenia. Nie przegapcie niczego!
Policjant
wyszedł z domu i wsiadł do samochodu. Wyciągnął telefon, odblokował go i
usłyszał wybuch. Szybko wybiegł zostawiając otwarte drzwi. Dom z którego przed
chwilą wyszedł stał w płomieniach. Nie słyszał krzyków ze środka. Nikt nie
przeżył eksplozji. Policjant po paru minutach zadzwonił na komisariat i
powiedział co się stało. Po piętnastu minutach przyjechała ekipa saperów, straż
pożarna, karetka i kilka radiowozów.
- Ja.. ja
tam byłem.. ja wyszedłem i wybuchło.. ja nie wiem, nie mogę już.. nie mogę.. to
było, było sekundy jak wyszedłem.. wsiadłem do auta i wtedy wszystko je*ło..
nie mogę..
- Niech pan
się uspokoi. Możemy dowieźć pana do domu albo na komisariat. Tam może pan
porozmawiać z psychologiem. Muszę panu jednak zadać jedno pytanie, dlaczego nie
zadzwonił pan do nas bezzwłocznie po eksplozji?
- Jak ku*wa
myślisz?! Prawie zginąłem, jakiś pi*rdo*ony po*eb podłożył bombę! Mogłem
zginąć.. ja..
- Dobrze
rozumiem. Odwieziemy pana do domu, dobrze?
- Nie
trzeba.. dziękuje pojadę sam.
- Jest pan
pewny? Cały się pan trzęsie.
- Tak,
pojadę sam.
Policjant
wsiadł do samochodu. Wyciągnął papierosy ze schowka i odpalił jednego. Ruszył bez
słowa. Minęło trzydzieści minut, zatrzymał się przed domem, wysiadł i
powiedział – „Czy oni naprawdę są tacy głupi?”. Trzasnął drzwiami i wszedł do
domu. Zdjął płaszcz, odwiesił kaburę z pistoletem i zdjął buty. „W końcu mogę
zająć się sztuką.”. Wyszedł z garderoby i wszedł na piętro. W jego biurze stał
regał na książki. Poszedł do niego i mocno pociągnął. „Czasem filmy podsuwają dobre
pomysły” zaśmiał się i wszedł do ukrytego pokoju. Stała tam sztaluga złożona z
ludzkich kości a na niej płótno z ludzkiej skóry. „Świat nigdy nas nie
zrozumie, nas artystów. Prawda Elżbieto? Chaos, chaos! To on tworzy prawdziwą
sztukę. Nadzieja, porządek to zabójcy umysłu. Nie ma nadziei. Jest piękno,
piękno i chaos Elżbieto. Pomysł z kamerą, sam bym nie wpadł na lepszy. Miałaś
rację, muszę wiedzieć co robią.. gdyby nie Ty mogłyby byś komplikację, tak jak
ostatnio. Wiesz dobrze Elżbieto, odznaka to nie wszystko. Nie wiem, jakiś
turpista ją projektował. Elżbieto, jestem z nas dumny. Farba z domieszką krwi
ma piękny szkarłatny kolor.. ponętny. Elżbieto jesteś taka.. wyrozumiała. Wanna
powinna być już pełna. Wiem jak lubisz kąpać się w krwi młodych kobiet”
Policjant odszedł od płótna i podniósł posążek – „Kochana Elżbieto, nie
zmieniasz się. To najbardziej w Tobie kocham. Cały czas jesteś taka sama, to
dzięki tym kąpielą!”. Wszedł z posążkiem do łazienki, duża wanna była
wypełniona po brzegi już czarną ze starości krwią. Wstawił posążek do wanny,
odwrócił się i poszedł malować.